HISTORIA FRYZJERA: SCHOREM ROTTERDAM

 

Ten kto śledzi informacje ze świata fryzjerów i barberów wie, że zakład fryzjerski Schorem w Rotterdamie to liga światowa. Zdjęcia w czasopismach branżowych, popiersia z fryzurami, gadżety i trendy. Leen i Bertus to gwiazdy plakatów takich tuzów jak „Signature Haircuts” czy „Barbershop Classics”. Barberzy i fryzjerzy całego świata inspirują się ich pracami. Nieodzownym elementem ich pracy jest Reuzel, „Najlepsza holenderska Pomada”, charakterystycznie pakowana w puszki z logiem szorstkowłosej świni.

Kiedy otwierali swój zakład nikt o nich praktycznie nie wiedział. Jednakże kiedy do swojego repertuaru dodali cięty humor, znaki „Mężczyźni, psy – żadnych kobiet”, świetną kawę i piwo – lokal stał się centrum miejskich plotek. Przebywanie w typowo męskim zakładzie stało się trendy. Już dwa tygodnie po otwarciu, czas oczekiwania wydłużył się do 5 godzin. Teraz nawet nie ma co marzyć o wizycie bez wcześniejszego umówienia się.

Od samego początku Leen i Berturs nie skąpili wiedzy nikomu kto chce pójść w ich ślady. Ich tutoriale i poradniki na YouTube są niezwykle popularne.



Aktualnie otwierają Barber School Academy naprzeciw swojego zakładu – dla każdego kto wykazuje chęć nauki.


Leen i Bertus. Schorem, Reuzel i Old School Barber Academy to wasze dzieła. Jak I gdzie to się zaczęło.
Bertus: Spotkaliśmy się w 1995 roku w Maastricht na południu Holandii. Leen wraz z bratem prowadził Barbershop „Saloon Maastricht”. Nadal zresztą on istnieje – sprawdź sam jeśli tam będziesz. Wylądowałem tam z moją byłą dziewczyną (z kobietami łączy się praktycznie każda historia mojego życia) i szukałem pracy. Tak wpadłem na chłopaków. To była miłość, od pierwszego wejrzenia. Początek pięknej przyjaźni.

Robisz pokazy na całym świecie. Skąd ta energia?
Bertus: Ostatnie kilka lat było naprawdę gorączkowe i kompletnie szalone. Myślę, że do tej pory zjeździliśmy cały świat przynajmniej trzy razy. To były zawsze świetne przygody, doświadczenia i fantastyczni ludzie. Nasz ostatni trip był świetny – odwiedziliśmy starego przyjaciela Jotha, właściciela Savills Barbershop w Sheffield.

Jak wygląda typowy dzień pracy?
Bertus: To trudne pytanie, ponieważ nasza dystrybucja zadań jest zupełnie inny każdego dnia. Leen działa bardziej w tle i sprawia że to wszystko działa płynnie. Ja natomiast jestem to tu - to tam, robiąc najmniej ze wszystkich (śmiech). Trzy firmy, pracownicy, akademia. Nigdy się nie nudzimy. To jest absolutnie pewne.

Jaki jest udany dzień pracy?
Bertus: Naszym motorem napędowym była zawsze maksyma „zadowolony klient - to zadowolony pracownik”. I ja nadal myślę, że to się nie zmieniło. Obowiązuje ona dla każdego – klienta na krześle, kursanta i kupującego puszkę Reuzel.

Co czeka klienta wchodzącego do Schorem?
Bertus: Obsługa, stymulacja, jakość - to słowa kluczowe, które są podstawą naszego działania. Najważniejsze jest jednak „proszę połóż się i zrelaksuj”.

Jakie są zasady w twoim zakładzie fryzjerskim?
Bertus: Szacunek dla wszystkich. Wszyscy są w naszym zakładzie fryzjerskim warci tyle samo - niezależnie od statusu społecznego czy zamożności. To wszystko nie ma znaczenia jak tylko przekroczysz próg.

Czy w waszym zróżnicowanym biznesie jest wciąż czas na inne rzeczy?
Bertus: Leen jest szalony. Lubi gotowanie i muszę to powiedzieć - robi to cholernie dobrze. Nie ma nic lepszego niż domowe żarcie od Brodatego Bękarta! Ma też bzika na punkcie samochodów, lubi odkrywać nowe miejsca, dobre jedzenie i picie, nawet jeśli haruje! Ja w każdej wolnej minucie próbuję spędzać czas z moim dziećmi i czytać. Nawet jeśli pracuję, to chce też żyć. Praca też hobby. Razem z moją przyjaciółką Jelle robię różne rzeczy – robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, projektujemy koszulki. Takie podejście nic nie kosztuje a daje mnóstwo satysfakcji.

Leen. Kochasz kino. Zrobiłeś już krótki film z historia gangstera osadzony 30. Przypuśćmy, że kiedykolwiek kręcisz pełnometrażowy film. Jaką rolę odgrywa Bertus w tym filmie?
Leen: Myślę, że jest zadbanego dżentelmena. Z dużym poczuciem humoru, wesołego i zawsze z ramieniem pięknej kobiety w dłoni. Pełnego najlepszych manier i intelektu, wykształconego i skromnego...

Bertus, co gra Leen w tym filmie?
Bertus: Hannibala Lectera!

Jawnie przyznajecie się do swojej miłości do Rotterdamu. Jednak jeśli musielibyście wybrać – Amsterdam czy Rotterdam to który z nich?
Bertus: Nawet po tym, jak podbiliśmy cały świat, nie istnieje żadne miasto, w którym nasze serca są bardziej zakorzenione jak w Rotterdamie. To jest tygiel wszystkich kultur obecnych na Ziemi. To cudowne miasto, w którym możesz znaleźć wszystko czego szukasz okraszone odrobiną czarnego humoru. W porównaniu do Amsterdamu, Rotterdam ma dla nas to magiczne „coś”.

Jak widzisz scenę fryzjerską w Holandii? Czy jest duża? Traktujecie się jak rodzina, czy walczycie ze sobą?
Bertus: Tak myślę, że jesteśmy jedną wielką rodziną, ale pełną zrzędliwych żon, rozpuszczonych wnuków i krnąbrnych mężów (śmiech). Cieszymy się, że zakłady fryzjerskie powracają jako instytucja. Cieszymy, że możemy się spotykać, ściskać ręce i mówić „dobra robota”. Zrozumiałem, że nasza jedyna droga to dalszy rozwój. Schorem jest bardzo otwarty i przejrzysty w swych osądach. Teraz gdy jesteśmy traktowani jako ambasadorowie dla całej sceny, jest to naprawdę odpowiedzialne zadanie by zakłady fryzjerskie wróciły do dawnego blasku.

W naszym ostatnim numerze Böker Barber's Corner mieliśmy brzytwę stworzoną wraz z Paulem Koxem z Breukelen. To jeden z ostatnich „starych mistrzów”. Ty też go znasz. Czy nadal utrzymujecie kontakt?
Bertus: Tak. Paul jest cudowny człowiekiem. Bardzo nas wspierał od pierwszego dnia istnienia Schorem. Zawsze powtarzał maksymę „niech im się naleje sadła (z holenderskiego)” gdy mieliśmy jakieś problemy. Na pewno zwrócimy się do Paula jeszcze nie raz po rady i pomoc.

 

Bertus i Leen, serdecznie dziękuję wam za rozmowę!